Dynie jadalne
- MaGorzatka
- Zadomowiony
- Posty: 4908
- Rejestracja: 08 mar 2017, 16:33
- Lokalizacja: Pomorze Środkowe
Dynie jadalne
Naprawdę warto zaangażować się w uprawę dyń jadalnych - zapraszam do wątku!
Pierwsze dynie sadziłam w ziemię moją piaszczystą i niezbyt dobrze przygotowaną dla tych żarłocznych roślin, to i efekty miałam mizerne. W kolejnym roku przygotowania ruszyły zimą, kiedy to kupiłam na Allegro nasiona ciekawych odmian dyni; wzeszło mi 10 odmian.
W kwietniu wysiałam do wielodoniczek, a po majowych ogrodnikach wysadziłam je na pole i każda dyńka dostała swój własny dołek zaprawiony kurzeńcem. Na kurzeniec poszła ziemia, a potem sadzonka. Dynie sobie rosną rozwijają korzonki, a w tym czasie kurzeniec pod spodem fermentuje i grzeje sadzonkę od dołu, co w maju jest w naszym klimacie bardzo pożądane. Kiedy po kilku tygodniach korzenie urosną na tyle, że dobiorą się do kurzeńca, to jest on już przefermentowany i stanowi doskonały nawóz dla roślinki na cały okres wegetacyjny.
Moje dynie odwdzięczają się cudnie!
Oto one...
Najpierw pole dyniowe - rosną tu 22 sztuki, wszystkie to dynie jadalne:
A teraz poszczególne odmiany:
młodsze i starsze owoce North Georgia Candy Roaster
bezłupinowa Kakai (chyba)
New England Pie (chyba)
Tennessee Sweet Potato
Blue Hokkaido
Boston Marrow i Hokkaido
Muscate de Provence
Pierwsze dynie sadziłam w ziemię moją piaszczystą i niezbyt dobrze przygotowaną dla tych żarłocznych roślin, to i efekty miałam mizerne. W kolejnym roku przygotowania ruszyły zimą, kiedy to kupiłam na Allegro nasiona ciekawych odmian dyni; wzeszło mi 10 odmian.
W kwietniu wysiałam do wielodoniczek, a po majowych ogrodnikach wysadziłam je na pole i każda dyńka dostała swój własny dołek zaprawiony kurzeńcem. Na kurzeniec poszła ziemia, a potem sadzonka. Dynie sobie rosną rozwijają korzonki, a w tym czasie kurzeniec pod spodem fermentuje i grzeje sadzonkę od dołu, co w maju jest w naszym klimacie bardzo pożądane. Kiedy po kilku tygodniach korzenie urosną na tyle, że dobiorą się do kurzeńca, to jest on już przefermentowany i stanowi doskonały nawóz dla roślinki na cały okres wegetacyjny.
Moje dynie odwdzięczają się cudnie!
Oto one...
Najpierw pole dyniowe - rosną tu 22 sztuki, wszystkie to dynie jadalne:
A teraz poszczególne odmiany:
młodsze i starsze owoce North Georgia Candy Roaster
bezłupinowa Kakai (chyba)
New England Pie (chyba)
Tennessee Sweet Potato
Blue Hokkaido
Boston Marrow i Hokkaido
Muscate de Provence
Pozdrawiam - Małgosia (ogrodniczka od maja 2010)
Obrazki z Gospodarstwa (3)
Obrazki z Gospodarstwa (2)
Obrazki z Gospodarstwa (1)
W moim gospodarstwie (Oaza)
Obrazki z Gospodarstwa (3)
Obrazki z Gospodarstwa (2)
Obrazki z Gospodarstwa (1)
W moim gospodarstwie (Oaza)
- m65
- Zadomowiony
- Posty: 1427
- Rejestracja: 21 mar 2017, 11:28
- Lokalizacja: Köln
Re: Dynie jadalne
Gosiu, piękne dynie. Ja jeszcze nigdy nie hodowałam, nie mam na tyle miejsca w warzywniku, a w tym roku przymierzam się do posadzenia w kompostowniku dyni Hokkaido i arbuza, nie wiem, czy to dobry pomysł, zaeksperymentuję. To znaczy chcę wykorzystać miejsce w plastikowym kompostowniku takim o wymiarach 1x1 m, dopełnić go żeby postawić worki z ziemią i posadzić w workach. I tu pytanie: jak głęboko dać nawóz w dołku z ziemią? (kurzeniec granulowany lub nawóz dla pomidorów).
U Jasia i Małgosi
Pozdrawiam, Gosia
Pozdrawiam, Gosia
- MaGorzatka
- Zadomowiony
- Posty: 4908
- Rejestracja: 08 mar 2017, 16:33
- Lokalizacja: Pomorze Środkowe
Re: Dynie jadalne
Gosiu, jeśli nawóz jest przekompostowany, to chyba można normalnie wymieszać go z ziemią, w której sadzisz.
Pozdrawiam - Małgosia (ogrodniczka od maja 2010)
Obrazki z Gospodarstwa (3)
Obrazki z Gospodarstwa (2)
Obrazki z Gospodarstwa (1)
W moim gospodarstwie (Oaza)
Obrazki z Gospodarstwa (3)
Obrazki z Gospodarstwa (2)
Obrazki z Gospodarstwa (1)
W moim gospodarstwie (Oaza)
- ewa1951
- Zadomowiony
- Posty: 513
- Rejestracja: 15 wrz 2017, 18:45
Re: Dynie jadalne
Zakochałam się w nich kilka lat temu. Zaczęło się od pikantnej zupy dyniowej posypanej prażonym zielonymi pestkami z dyni, w jakiejś włoskiej restauracji. Potem nauczyłam się, oprócz kilku rodzajów zup, robić niskosłodzone dżemy z dyni i jabłek, niskooctowe marynaty z cynamonem i goździkami, dynie pieczone, faszerowane i nie, frytki z dyni, pasztety z dyni, ciasta z dynią, placki, kopytka, soki z dyni i ...długo można jeszcze. Dynia to kopalnia możliwości, niskokaloryczna, samo zdrowie. Jem na surowo, jak marchewkę, dodaję do sałatek, do leczo, gotuję, piekę, mrożę, w kawałkach i puree, piję soki. A serniki dyniowe...poezja.
Dynia jest bardzo żarłoczna. Moje próby uprawy w dołkach wypełnionych dobrą nawiezioną ziemią były nieudane. Może dołki były za małe? Może ziemia za uboga? nie wiem. Przypadek sprawił, ze zaplątało się ziarenko na kompostownik. I to było to! Plon przekraczał wyobrażenie!
Od tamtej pory od kilku lat uprawiam dynie na wyniesionych grzędach, na dół tektura (zbieram pudła z okolicznych sklepów i śmietników), jakieś tam gałązki, chwasty, trawa z koszenia, przesypuję trochę ziemią (zakupiłam wywrotkę i zmagazynowałam na końcu działki, jakąś taką zwyczajną ziemię, nie drogą ogrodniczą). Dynie rosną na tym jak głupie, bez umiaru. Sadzonki hoduję w domu i wysadzam w maju. Plewię raz, jak wyrosną chwasty. Potem liście dyni już nie dopuszczą do chwastów. Podlewam gdy jestem na działce, ale nie pieszczę się z nimi jak z ogórkami, leję wodę z węża.
Problemem są łodygi dyni, niektóre mają po kilka metrów. I nie zawsze uda się je ukierunkować, bo dynia przyrasta bardzo szybko, nie tak jak cukinia czy ogórki. Wystarczy 2 dni nieobecności na działce, by poszła tam gdzie sama chce. Trawę koszę naokoło tych łodyg. Grzędy dyniowe mam na środku działki, więc nie ma problemu ze wspinaniem się dyń. Do wspinania się na podpory kwalifikuję się tylko małe dynie, gdy są to duże odmiany, to się urwą.
No cóż, o dyniach mogę w nieskończoność. Mam kilkanaście odmian. Każda do innych celów. Nie będę już dłużej zanudzać, ale namawiam Cię gorąco do uprawy dyń, chociażby z uwagi na możliwość zrobienia dużej ilości niskosłodzonych dżemów, co przy dzieciach jest nieocenione (np. zamiast naleśników z upiornie słodkim dżemem ze sklepu, pełnym żelfiksu i nie wiadomo czego, dajemy naleśniki albo bułeczkę posmarowaną domowym dżemem dyniowo-jabłkowym, dyniowo-pomarańczowym, dyniowo-pigwowym).
Dla mnie, przy tej uprawie, dynie są bezproblemowe. Oczywiście, jak przy wszystkich dyniowatych, pojawia się pod koniec lata mączniak. Jednak nie walczę z nim. Dynie czy cukinie i tak będą, Nigdy żadnych dyniowatych nie traktuję opryskami chemicznymi. Gorzej jest z ogórkami, bo tu mączniak potrafi je całkowicie wykończyć. Ale zawsze mam sporo ogórków, więc najemy się na bieżąco, zdążę zrobić przetwory i zamrozić plasterki na mizerię w zimie.
Dynia jest bardzo żarłoczna. Moje próby uprawy w dołkach wypełnionych dobrą nawiezioną ziemią były nieudane. Może dołki były za małe? Może ziemia za uboga? nie wiem. Przypadek sprawił, ze zaplątało się ziarenko na kompostownik. I to było to! Plon przekraczał wyobrażenie!
Od tamtej pory od kilku lat uprawiam dynie na wyniesionych grzędach, na dół tektura (zbieram pudła z okolicznych sklepów i śmietników), jakieś tam gałązki, chwasty, trawa z koszenia, przesypuję trochę ziemią (zakupiłam wywrotkę i zmagazynowałam na końcu działki, jakąś taką zwyczajną ziemię, nie drogą ogrodniczą). Dynie rosną na tym jak głupie, bez umiaru. Sadzonki hoduję w domu i wysadzam w maju. Plewię raz, jak wyrosną chwasty. Potem liście dyni już nie dopuszczą do chwastów. Podlewam gdy jestem na działce, ale nie pieszczę się z nimi jak z ogórkami, leję wodę z węża.
Problemem są łodygi dyni, niektóre mają po kilka metrów. I nie zawsze uda się je ukierunkować, bo dynia przyrasta bardzo szybko, nie tak jak cukinia czy ogórki. Wystarczy 2 dni nieobecności na działce, by poszła tam gdzie sama chce. Trawę koszę naokoło tych łodyg. Grzędy dyniowe mam na środku działki, więc nie ma problemu ze wspinaniem się dyń. Do wspinania się na podpory kwalifikuję się tylko małe dynie, gdy są to duże odmiany, to się urwą.
No cóż, o dyniach mogę w nieskończoność. Mam kilkanaście odmian. Każda do innych celów. Nie będę już dłużej zanudzać, ale namawiam Cię gorąco do uprawy dyń, chociażby z uwagi na możliwość zrobienia dużej ilości niskosłodzonych dżemów, co przy dzieciach jest nieocenione (np. zamiast naleśników z upiornie słodkim dżemem ze sklepu, pełnym żelfiksu i nie wiadomo czego, dajemy naleśniki albo bułeczkę posmarowaną domowym dżemem dyniowo-jabłkowym, dyniowo-pomarańczowym, dyniowo-pigwowym).
Dla mnie, przy tej uprawie, dynie są bezproblemowe. Oczywiście, jak przy wszystkich dyniowatych, pojawia się pod koniec lata mączniak. Jednak nie walczę z nim. Dynie czy cukinie i tak będą, Nigdy żadnych dyniowatych nie traktuję opryskami chemicznymi. Gorzej jest z ogórkami, bo tu mączniak potrafi je całkowicie wykończyć. Ale zawsze mam sporo ogórków, więc najemy się na bieżąco, zdążę zrobić przetwory i zamrozić plasterki na mizerię w zimie.
Pozdrawiam, Ewelina
- ewa1951
- Zadomowiony
- Posty: 513
- Rejestracja: 15 wrz 2017, 18:45
Re: Dynie jadalne
Przejrzałam zapasy pestek i postanowiłam, że w tym roku drastycznie ograniczam ilość dyń i kończę z hojnym rozdawnictwem dyń i innych dyniowatych dla znajomych. Tylko dla rodziny przyjaciela zostanie.Na zwolnione miejsce wejdą inne warzywa. Tak siedzę i dumam, jakie zostawić. Rouge vif d'Etampes musi być. Tak samo Hokkaido, Butternut, Makaronowa, Sonca i Trombetta di Albenge. To już mamy 6. A i jeszcze bezłupinowa Olga musi być. No i oczywiście dynia-cudo, dynia-poezja, dynia, którą pokochałam od pierwszego, może nie wejrzenia, ale posmakowania: Piena Lunga di Napoli.
Miałam ją po raz pierwszy 2 lata temu z cennego nasionka od znajomej z drugiego krańca Polski. Wyrosły mi 4 olbrzymy, największy miał 27 kg, najmniejszy 8 kg. Największy sobie zostawiłam, pozostałe poszły do ludzi. Wydłubałam nasionka i zadowolona wysiałam w ub.r. Ale wyrosły kundelki. Niby z taką charakterystyczną zieloną plamiastą skórą, ale krótkie i miąższ nie miał już tego zachwycającego ciemnopomarańczowego koloru. Chociaż też były smaczne. Niby wiedziałam, że dyniowate lubią się krzyżować, a ja nie mam warunków do kontrolowanego zapylania, ale jednak miałam nadzieję, że się uda. Niestety, wyszedł kundelek.
Trudno dostać nasionka tej dyni. Dziś wreszcie wypatrzyłam na al...o i zamówiłam.
Miałam ją po raz pierwszy 2 lata temu z cennego nasionka od znajomej z drugiego krańca Polski. Wyrosły mi 4 olbrzymy, największy miał 27 kg, najmniejszy 8 kg. Największy sobie zostawiłam, pozostałe poszły do ludzi. Wydłubałam nasionka i zadowolona wysiałam w ub.r. Ale wyrosły kundelki. Niby z taką charakterystyczną zieloną plamiastą skórą, ale krótkie i miąższ nie miał już tego zachwycającego ciemnopomarańczowego koloru. Chociaż też były smaczne. Niby wiedziałam, że dyniowate lubią się krzyżować, a ja nie mam warunków do kontrolowanego zapylania, ale jednak miałam nadzieję, że się uda. Niestety, wyszedł kundelek.
Trudno dostać nasionka tej dyni. Dziś wreszcie wypatrzyłam na al...o i zamówiłam.
Pozdrawiam, Ewelina
- m65
- Zadomowiony
- Posty: 1427
- Rejestracja: 21 mar 2017, 11:28
- Lokalizacja: Köln
Re: Dynie jadalne
Dynie krzyżują się tylko między sobą czy z ogórkami i cukiniami też? Miałam w zeszłym sezonie Hokkaido z wydłubanych nasion i owoce różniły się, jedne były bardziej pomarańczowe, inne bardziej żółte.
Jaka dynia jest smaczna na surowo?
Jaka dynia jest smaczna na surowo?
U Jasia i Małgosi
Pozdrawiam, Gosia
Pozdrawiam, Gosia
- ewa1951
- Zadomowiony
- Posty: 513
- Rejestracja: 15 wrz 2017, 18:45
Re: Dynie jadalne
Dynie, które u nas się uprawia dzielą się na 3 gatunki: olbrzymie (maxima - np. Bambino, Rouge d' Etampes, Hokkaido), piżmowe (moschata- np. Butternut, Muscat de Provence) i zwyczajne (pepo - cukinie, patisony, kabaczki, dynie bezłupinowe, makaronowe). Krzyżują się w obrębie gatunków, np. Hokkaido nie skrzyżuje się z cukinią, ale z Bambino tak, cukinia skrzyżuje się z dynią bezłupinową lub kabaczkiem. W celu pozyskania nasionek należałoby sadzić tylko jeden gatunek dyniowatych, ale to i tak nie jest pewne jeśli w sąsiedztwie rosną inne dyniowate (podobno należy zachować odległość 1 km pomiędzy gatunkami, chociaż...pszczółki nawet 3 km mogą latać). Ogórek raczej nie skrzyżuje się z dynią. Przeżyłam krzyżowanie się dyń i cukinii, dlatego zawsze wysiewam z oryginalnych nasionek. Ogórki zwykle sieję F1, dlatego też co roku kupuję nasionka.
Kolor Hokkaido niekoniecznie musi świadczyć o skrzyżowaniu. Egzemplarze bardziej dojrzałe są ciemniejsze, a młodsze jaśniejsze. Jeśli nasionka pochodziły z dyni sklepowej to raczej powinny być OK, bo plantatorzy dyni na nasiona stosują monokulturę.
Najsmaczniejsza (jak dla mnie) na surowo jest Piena Lunga di Napoli i Rouge, można chrupać jak marchewkę lub ścierać do sałatek. Są soczyste. Innych nie próbowałam, ale na pewno na surowo niedobre są makaronowe czy bezłupinowe.
Innym razem napiszę do jakich celów wykorzystuję moje dynie, bo dynia dyni nierówna.
Kolor Hokkaido niekoniecznie musi świadczyć o skrzyżowaniu. Egzemplarze bardziej dojrzałe są ciemniejsze, a młodsze jaśniejsze. Jeśli nasionka pochodziły z dyni sklepowej to raczej powinny być OK, bo plantatorzy dyni na nasiona stosują monokulturę.
Najsmaczniejsza (jak dla mnie) na surowo jest Piena Lunga di Napoli i Rouge, można chrupać jak marchewkę lub ścierać do sałatek. Są soczyste. Innych nie próbowałam, ale na pewno na surowo niedobre są makaronowe czy bezłupinowe.
Innym razem napiszę do jakich celów wykorzystuję moje dynie, bo dynia dyni nierówna.
Pozdrawiam, Ewelina
Re: Dynie jadalne
Potwierdzam,że najpiękniejsze dynie były wtedy jak na kompostownik zaplątało się nasionko.
Do tej pory nie zwracałam uwagi na odmiany. Miałam dynię hokkaido, piżmową, bambino.
W tym roku to się zmieni. Posieję na pewno dynię, którą dostałam od naszej forumki Darii Elizy. Jest to dynia piżmowa Black Futsu.
Mogę podzielić się nasionami. Przepyszna o wyraźnie orzechowym, pikantnym smaku. Doskonała na surowo.
A tak mi dynie obrosły kompostownik.
Do tej pory nie zwracałam uwagi na odmiany. Miałam dynię hokkaido, piżmową, bambino.
W tym roku to się zmieni. Posieję na pewno dynię, którą dostałam od naszej forumki Darii Elizy. Jest to dynia piżmowa Black Futsu.
Mogę podzielić się nasionami. Przepyszna o wyraźnie orzechowym, pikantnym smaku. Doskonała na surowo.
A tak mi dynie obrosły kompostownik.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- ewa1951
- Zadomowiony
- Posty: 513
- Rejestracja: 15 wrz 2017, 18:45
Re: Dynie jadalne
Nie miałam tej dyni, ale czytałam, że jest bardzo smaczna. Ciekawe tylko jak ze skórką. Czy łatwo ją rozkroić?
Pytam, bo ja jakoś nie mam siły w rękach i nie każdą dynię dam radę rozkroić, dlatego zostawiam sobie tylko te, którym dam radę. W ub.r. miałam bardzo smaczną dynię, rewelacyjny smak, o przepięknej karbowanej pomarańczowej skórce, Red Warty Thing. Ale rozkrojenie tej dyni to mordęga, siekierą musiałabym chyba łupać. Dopiero mąż dał radę przy pomocy noża piły. I też złorzeczył. Wyrosły 3 sztuki, jedną "rozbroiliśmy" a dwie oddałam. Teraz żałuję, że jednej nie zostawiłam sobie, bo podobno te z twardą skórą świetnie się przechowują, a mnie dynie już się kończą (te "żywe", bo jeszcze mam trochę zamrożonych i kilka słoików z puree). Dziś wyjęłam ostatnią Pyzę (miał być "makaron" z sosem bolońskim na obiad), a ona w rękach mi się rozleciała.
Podobnie pancerną skórę ma Ambar. Miałam ją raz i nigdy więcej. Smak nie zachwyca.
Bardzo smaczna jest Australian Butter, ma takie zwięzłe "mięsko" jak Hokkaido. I też, tak jak Hokkaido, można ją jeść ze skórką po upieczeniu. Tylko "australijska" jest trochę większa. Miałam tylko jedną i zjedliśmy upieczoną.
Pytam, bo ja jakoś nie mam siły w rękach i nie każdą dynię dam radę rozkroić, dlatego zostawiam sobie tylko te, którym dam radę. W ub.r. miałam bardzo smaczną dynię, rewelacyjny smak, o przepięknej karbowanej pomarańczowej skórce, Red Warty Thing. Ale rozkrojenie tej dyni to mordęga, siekierą musiałabym chyba łupać. Dopiero mąż dał radę przy pomocy noża piły. I też złorzeczył. Wyrosły 3 sztuki, jedną "rozbroiliśmy" a dwie oddałam. Teraz żałuję, że jednej nie zostawiłam sobie, bo podobno te z twardą skórą świetnie się przechowują, a mnie dynie już się kończą (te "żywe", bo jeszcze mam trochę zamrożonych i kilka słoików z puree). Dziś wyjęłam ostatnią Pyzę (miał być "makaron" z sosem bolońskim na obiad), a ona w rękach mi się rozleciała.
Podobnie pancerną skórę ma Ambar. Miałam ją raz i nigdy więcej. Smak nie zachwyca.
Bardzo smaczna jest Australian Butter, ma takie zwięzłe "mięsko" jak Hokkaido. I też, tak jak Hokkaido, można ją jeść ze skórką po upieczeniu. Tylko "australijska" jest trochę większa. Miałam tylko jedną i zjedliśmy upieczoną.
Pozdrawiam, Ewelina
Re: Dynie jadalne
Black Futsu
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- ewa1951
- Zadomowiony
- Posty: 513
- Rejestracja: 15 wrz 2017, 18:45
Re: Dynie jadalne
Piękna ta japonka!
A teraz napiszę o mojej pierwszej dyni. Była to Rouge vif d' Etampes, nazywana czasem "Karetą Kopciuszka". Lubię ją ponieważ jest smaczna, ma piękny pomarańczowo -żółty miąższ i ma podstawową zaletę: cienką skórkę, którą bez problemu się kroi i obiera. Nóż idzie jak w masło. Robię z niej zupy, dżemy, keczup, mrożę (w kostkach i puree), dodaję do surówek, dobra na soki, bo soczysta. Do pieczenia raczej nie, tu lepsze są dynie o zwięzłym miąższu. Pestki podsuszam w piekarniku. Ponieważ jest duża, to "rozbrajam " ją gdy mam gotowy plan jej "zagospodarowania", by się nie narobić a szybko zagospodarować, np. 3 kg na keczup, 2 kg na zupę, reszta do mrożenia albo na soki.
Potem zaczęłam hodować inne dynie, z niektórych po jednym sezonie zrezygnowałam, ale ta jest zawsze.
A oto moja ulubienica: Zdjęcie tak zmniejszałam i zmniejszałam, że nie widać urody tej dyni, tzn. błyszczącej, jakby polakierowanej skórki.
A teraz napiszę o mojej pierwszej dyni. Była to Rouge vif d' Etampes, nazywana czasem "Karetą Kopciuszka". Lubię ją ponieważ jest smaczna, ma piękny pomarańczowo -żółty miąższ i ma podstawową zaletę: cienką skórkę, którą bez problemu się kroi i obiera. Nóż idzie jak w masło. Robię z niej zupy, dżemy, keczup, mrożę (w kostkach i puree), dodaję do surówek, dobra na soki, bo soczysta. Do pieczenia raczej nie, tu lepsze są dynie o zwięzłym miąższu. Pestki podsuszam w piekarniku. Ponieważ jest duża, to "rozbrajam " ją gdy mam gotowy plan jej "zagospodarowania", by się nie narobić a szybko zagospodarować, np. 3 kg na keczup, 2 kg na zupę, reszta do mrożenia albo na soki.
Potem zaczęłam hodować inne dynie, z niektórych po jednym sezonie zrezygnowałam, ale ta jest zawsze.
A oto moja ulubienica: Zdjęcie tak zmniejszałam i zmniejszałam, że nie widać urody tej dyni, tzn. błyszczącej, jakby polakierowanej skórki.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Pozdrawiam, Ewelina
- mama101
- Zadomowiony
- Posty: 355
- Rejestracja: 23 mar 2017, 18:56
Re: Dynie jadalne
Dziękuję za ten wątek. :oklasky:
Dynia w moim warzywniku zamieszkała niedawno (w kuchni głównie jako zupa) i skradła nasze serca, a bardziej brzuszki.
Jestem ciekawa Waszych sprawdzonych odmian i przepisów.
Dynia w moim warzywniku zamieszkała niedawno (w kuchni głównie jako zupa) i skradła nasze serca, a bardziej brzuszki.
Jestem ciekawa Waszych sprawdzonych odmian i przepisów.
- Margolcia_K
- Zadomowiony
- Posty: 2096
- Rejestracja: 21 mar 2017, 8:08
- Lokalizacja: Puszcza Notecka nad Wartą
Re: Dynie jadalne
Nie lubię dyń, bo jedna mi krzywdę zrobiła. Urosła maupa tak (chyba ze 30 kg miała), że do taczek się ledwo zmieściła. A kiedy ją na te taczki kitrałam, to cos mi w oku "pęcło" i teraz na nie źle widzę.
Ale zupkę lubię. Mniam.
Ale zupkę lubię. Mniam.
Pozdrawiam wszystkich i życzę udanego dnia!
Margolcia
Margolcia
- ewa1951
- Zadomowiony
- Posty: 513
- Rejestracja: 15 wrz 2017, 18:45
Re: Dynie jadalne
Margolciu, a dlaczego Ty taką "siłaczką" chcesz być? 30 kg dźwigać??? Wszak to ciężar na męskie ręce, a nie słabiutkie damskie rączki.
Mnie rodzice od małego wbijali nam do głowy, że "dziewczynkom nie wolno dźwigać, bo to szkodzi na organy kobiece, te w środku". Potem się dowiedziałam, że u osób z wadami wzroku (nawet tymi niewidocznymi na pozór) dźwiganie może spowodować odwarstwienie się siatkówki.
Ponieważ jestem krótkowidzem, to pilnuję się z dźwiganiem. Taczkę zakupiłam taką na 2 kółkach, o wiele lżejsza do prowadzenia. Gdy mam przewieźć ziemię lub obornik, to wrzucam tylko parę łopat. Wolę kilkanaście razy obrócić niż męczyć się z ciężką taczką. Dynie zbieram tylko te małe (hohhaido, butternuty, makaronowe). Większe okazy zostawiam męskim siłom.
Mnie rodzice od małego wbijali nam do głowy, że "dziewczynkom nie wolno dźwigać, bo to szkodzi na organy kobiece, te w środku". Potem się dowiedziałam, że u osób z wadami wzroku (nawet tymi niewidocznymi na pozór) dźwiganie może spowodować odwarstwienie się siatkówki.
Ponieważ jestem krótkowidzem, to pilnuję się z dźwiganiem. Taczkę zakupiłam taką na 2 kółkach, o wiele lżejsza do prowadzenia. Gdy mam przewieźć ziemię lub obornik, to wrzucam tylko parę łopat. Wolę kilkanaście razy obrócić niż męczyć się z ciężką taczką. Dynie zbieram tylko te małe (hohhaido, butternuty, makaronowe). Większe okazy zostawiam męskim siłom.
Pozdrawiam, Ewelina