Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
- boryna
- Administrator
- Posty: 13265
- Rejestracja: 21 mar 2017, 7:53
- Lokalizacja: opolskie
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Dzięki Waszej mobilizacji osiągnęłam drobny sukces i zamiast na drugą dziurkę (jak to było w lutym) zapinam pasek na szóstą)
Zaznaczam, że jest to cały czas ten sam pasek i nie jest on z gumy, jeno taki gruby, parciany.
W kilogramach nie jestem w stanie podać, bo moja 20-letnia waga waży z dokładnością do 15 kg, a tyle to na pewno mi nie ubyło.
Jednak siła forum wielką jest. Gdyby nie Wasze zimowe poruszenie to bym się nie zmobilizowała
Zaznaczam, że jest to cały czas ten sam pasek i nie jest on z gumy, jeno taki gruby, parciany.
W kilogramach nie jestem w stanie podać, bo moja 20-letnia waga waży z dokładnością do 15 kg, a tyle to na pewno mi nie ubyło.
Jednak siła forum wielką jest. Gdyby nie Wasze zimowe poruszenie to bym się nie zmobilizowała
- Maliola
- Zadomowiony
- Posty: 11121
- Rejestracja: 21 mar 2017, 6:53
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Bożenko dobrze, że odświeżyłaś wątek. Ja staram się jeść regularnie i zdrowo, unikać słodkiego, za którym i tak nie przepadam, ale czasami mnie ciągnie... Ostatnio za dużo było imprez z ciastami domowymi to sobie pozwoliłam, poza tym jak się samemu piecze, to trzeba skosztować... W pasie i w tyłku jakby mniej - widzę po letnich rzeczach, waga stanęła w miejscu po 4 kg, muszę to poprawić o co najmniej kolejne 4 to będzie ok. W końcu wakacje blisko.
Dzisiaj owsianka, kawa, mała kanapka na żytnim chlebie, a teraz pyszny chłodnik z botwinką, jajkiem, rzodkiewką i ogórkiem, dużo szczypiorku i koperku pycha. Na kefirze. Po południu kolejna kawa i mały kawałeczek ciasta w domu kotlecik i warzywa na parze i tyle. Staram się dużo pić. Dodaję miętę i melisę do wody z cytryną i jest ok.
Dzisiaj owsianka, kawa, mała kanapka na żytnim chlebie, a teraz pyszny chłodnik z botwinką, jajkiem, rzodkiewką i ogórkiem, dużo szczypiorku i koperku pycha. Na kefirze. Po południu kolejna kawa i mały kawałeczek ciasta w domu kotlecik i warzywa na parze i tyle. Staram się dużo pić. Dodaję miętę i melisę do wody z cytryną i jest ok.
Pozdrawiam, Ola
Ogrodowe marzenia Malioli c.d.
Ogrodowe marzenia Malioli cz. 2
Aktualna
Ogrodowe marzenia Malioli cz. 3
Ogrodowe marzenia Malioli c.d.
Ogrodowe marzenia Malioli cz. 2
Aktualna
Ogrodowe marzenia Malioli cz. 3
- boryna
- Administrator
- Posty: 13265
- Rejestracja: 21 mar 2017, 7:53
- Lokalizacja: opolskie
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
O, chłodnik za mną też chodzi. Koniecznie muszę zrobić. Co do ciast czy innych słodziuchów - nigdy ich nie jadłam dużo, ale czasem jadłam. Teraz też, jeśli mam ochotę, biorę sobie kawałek ciasta i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Ponieważ tak, jak pisała Zuzia, bardziej traktuję nowy sposób odżywiania jako coś trwałego, a nie dietę, która ma określony termin zakończenia, myślę, że nie będzie efektu jojo z powodu jednego kawałka w tygodniu.
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Bożenko, Olu dzięki za odpajęczenie wątku! Ja po trzech miesiącach pewnych odstępstw od słusznej drogi odżywiania i braku ruchu z powodu kontuzji niestety nie mam się czym pochwalić. Co prawda nie utyłam, ale zmarnowałam te kilkanaście tygodni, które mogły być kolejnym etapem do wejścia w rozmiar mniejszy.
Ale teraz znów się podnoszę z upadku i wracam do zasad. Jakoś mnie ostatnio wzięło na zupy typu berbelucha. Czyli gotuję w wodzie kawałek piersi z indyka pokrojony w kostkę, potem dorzucam do tego dowolne warzywa świeże lub mrożone, czasem pomidory z puszki przyprawy, po ugotowaniu do miękkości wrzucam dwa-trzy ząbki czosnku i miksuję wszystko blenderem.
Jeśli zupa wychodzi za rzadka, gotuję woreczek kaszy i do półlitrowego pudełka, w którym biorę zupkę do pracy, dodaję połowę porcji kaszy. Wrzucam posiekaną natkę z pietruszki albo troszkę bluszczyku kurdybanka. Można dodać nieco dobrej oliwy.
Zupa wystarcza mi na dwie porcje w ciągu dnia pracy, a ugotowana ilość na co najmniej dwa dni.
Ale teraz znów się podnoszę z upadku i wracam do zasad. Jakoś mnie ostatnio wzięło na zupy typu berbelucha. Czyli gotuję w wodzie kawałek piersi z indyka pokrojony w kostkę, potem dorzucam do tego dowolne warzywa świeże lub mrożone, czasem pomidory z puszki przyprawy, po ugotowaniu do miękkości wrzucam dwa-trzy ząbki czosnku i miksuję wszystko blenderem.
Jeśli zupa wychodzi za rzadka, gotuję woreczek kaszy i do półlitrowego pudełka, w którym biorę zupkę do pracy, dodaję połowę porcji kaszy. Wrzucam posiekaną natkę z pietruszki albo troszkę bluszczyku kurdybanka. Można dodać nieco dobrej oliwy.
Zupa wystarcza mi na dwie porcje w ciągu dnia pracy, a ugotowana ilość na co najmniej dwa dni.
- survivor26
- Administrator
- Posty: 24548
- Rejestracja: 06 mar 2017, 9:20
- Lokalizacja: DLW
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Ja też niestety nie mam się czym pochwalić Odstępstwa są, głównie w zakresie regularności posiłków, natomiast waga stoi w miejscu jak zaklęta, a obwody z powrotem w fatalnej normie - muszę iść badania porobić, bo chyba jednak z tarczycą coś nie tak, patrząc na kształt brzucha i niemożność schudnięcia. Ale mimo wszystko staram się nie jeść słodyczy, tłustego jedzenia i białej mąki, na ile pamiętam...
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Pat z badaniami to doba decyzja, o tym też w którymś wpisie wspomniałam.
- lora
- Zadomowiony
- Posty: 8045
- Rejestracja: 21 mar 2017, 7:51
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Melduję cztery kg mniej to jak dla mnie przy moim trybie życia to sporo...o rany oby tylko utrzymało się.
Waga stoi a to już dobry znak jeszcze trzeba z 20kg.
Waga stoi a to już dobry znak jeszcze trzeba z 20kg.
- mariaewa
- Zadomowiony
- Posty: 10549
- Rejestracja: 21 mar 2017, 8:56
- Lokalizacja: DK 6
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
No to w odpowiednim wątku, żeby nie zatłuszczać zlotu. Nie jem tłuszczu, mięsa, cukru, soli, jem pieczywo, biały i żółty ser. Żle.
Mam dużo wysiłku fizycznego. Za mało ? Żle dobrany ? Pewnie tak. Jest siłka młodych. Trza posiłkować ale nie posiłkowo.
Nie mam czasu na regularne posiłki. Łapię coś w locie. Żle. Jeść tyle ile w garści się zmieści co 3-4 godziny. Gotować dla siebie a nie dla wszystkich . Niech sobie sami gotują.
Nie zażerać stresu. Mieć w tyle problemy innych. Sami niech sobie rozwiązują.
Wypadnie być chudszą zołzą.
Nic nie deklaruję. Ale pomyślę. Zazwyczaj coś wymyślam.
Mam dużo wysiłku fizycznego. Za mało ? Żle dobrany ? Pewnie tak. Jest siłka młodych. Trza posiłkować ale nie posiłkowo.
Nie mam czasu na regularne posiłki. Łapię coś w locie. Żle. Jeść tyle ile w garści się zmieści co 3-4 godziny. Gotować dla siebie a nie dla wszystkich . Niech sobie sami gotują.
Nie zażerać stresu. Mieć w tyle problemy innych. Sami niech sobie rozwiązują.
Wypadnie być chudszą zołzą.
Nic nie deklaruję. Ale pomyślę. Zazwyczaj coś wymyślam.
- Barabella
- Administrator
- Posty: 16035
- Rejestracja: 08 mar 2017, 13:36
- Lokalizacja: Łódź
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Widzę, że pozlotowe odchudzanie się zaczyna........ Matka każe, to wszyscy do szeregu :2smiejsie:
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
No ja już też nic nie deklaruję poza postanowieniem poprawy! Fałd brzuszno-biodrowy musi odejść! Wszystko przez te piep...ne słodycze, bo innych znaczących odstępstw od diety nie było. Już się wyleczyłam z tych bomb cukrowych, a potem tu kawałek ciasta, tam jakiś cukierek w pracy i poszło!
Ponieważ jest sezon pomidorowy, a i upały panują, to se chyba zrobię gazpacho poprzez zmiksowanie:
pomidorów, czerwonej papryki, ogórka, soku z cytryny, kawałka cebulki,łyżki oliwy, kawalątka papryczki chili.
I chyba zrezygnuję z tych wędlin drobiowych sklepowych tylko będę sobie piekła filet z indyka z przyprawami i na zimno jadła do kanapek.
Ponieważ jest sezon pomidorowy, a i upały panują, to se chyba zrobię gazpacho poprzez zmiksowanie:
pomidorów, czerwonej papryki, ogórka, soku z cytryny, kawałka cebulki,łyżki oliwy, kawalątka papryczki chili.
I chyba zrezygnuję z tych wędlin drobiowych sklepowych tylko będę sobie piekła filet z indyka z przyprawami i na zimno jadła do kanapek.
- Barabella
- Administrator
- Posty: 16035
- Rejestracja: 08 mar 2017, 13:36
- Lokalizacja: Łódź
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Nie ruszyłam! W. zeżarł!Barabella pisze:No jak to....., a smalcyk?!
- survivor26
- Administrator
- Posty: 24548
- Rejestracja: 06 mar 2017, 9:20
- Lokalizacja: DLW
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Niech mu w biodra idzie!zuzanna2418 pisze:Nie ruszyłam! W. zeżarł!Barabella pisze:No jak to....., a smalcyk?!
Ja się nie deklaruję wcale, bo znowu nie wyjdzie, jeśli nastapi cud i uda mi się schudnąć..to trudno, bo już letnie ciuchy w dużym rozmiarze nakupowałam, ale znając własne możliwości, to się jednak nie zmarnują...
- mariaewa
- Zadomowiony
- Posty: 10549
- Rejestracja: 21 mar 2017, 8:56
- Lokalizacja: DK 6
Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Ja nie deklaruję , ja pomyślę , dlaczego tak jest. Powód znajdę. A zwłaszcza przypomnę sobie rozmowy z bulimiczkami i anorektyczkami.
Mam cechy bulimiczki. Wszystko za mało perfekcyjnie, życie nie zawsze według scenariusza, stały rozkrok między rajem a czeluścią piekielną. Zmienić Maryśka w głowie to i w .... się zmieni.
A Ty się Pat wyłącz. Cofnęłaś się w rozwoju o kilka lat. Wyglądasz jak dziecko. Pomaluśku, pocichuśku się zrobi. Tylko śrubki w głowie poprzestawiać i priorytety.
Mam cechy bulimiczki. Wszystko za mało perfekcyjnie, życie nie zawsze według scenariusza, stały rozkrok między rajem a czeluścią piekielną. Zmienić Maryśka w głowie to i w .... się zmieni.
A Ty się Pat wyłącz. Cofnęłaś się w rozwoju o kilka lat. Wyglądasz jak dziecko. Pomaluśku, pocichuśku się zrobi. Tylko śrubki w głowie poprzestawiać i priorytety.