I żeby nie na ganku, bo bracia ptacy jak niemowlęta. Początkiem jedzą a końcem defekują jednocześnie.
I kupki i mokre resztki ziaren ciągle do mycia i sprzątania. I w takim miejscu, żeby sąsiedzkie koty nie mogły doskoczyć.
I żeby nie trzeba było pół świata przejść, żeby ziarna dosypać czy stołówkę wyczyścić.
I żeby było blisko wiszących słoninek.
Czekałam ponad 10 lat.
Karmnik jest na metalowym wysięgniku przymocowanym obejmą do słupka ganku. Gdy jest "odjechany" wygląda tak. W połączeniu obejmy i ramienia znajduje się długa, masywna śruba blokująca samoistne łamanie się konstrukcji np. pod wpływem wiatru.
Śrubę dokręcamy lub odkręcamy imbusem. Wystarczą 3-4 obroty i już czujemy, że ramię staje się ruchome. Kluczyk chowa się w ramię, puste.
Lekko pociągamy i karmnik przyjeżdża nad balustradę ganku. Wykonujemy zamierzone czynności , odpychamy lekko ramię aż do uzyskania dostępu do śruby ( to jest swoiste zabezpieczenie, żeby się za bardzo nie rozpędzić i nie wyłamać ramienia), przykręcamy ją imbusem blokując funkcję łamania, imbus chowamy w dziurze i tyle. Opis tragiczny, zdjęcia jeszcze gorsze ale PANOWIE dadzą radę.
![smiech :lol2:](./images/smilies/01icon_lol2.gif)