Właśnie skończyłam książkę-wywiad z panem Piotrem Fronczewskim
"Ja, Fronczewski"
Wywiad z człowiekiem tak wybitnym musi być prowadzony przez osobę o dużej wiedzy, inteligencji, poczuciu humoru. I w tym przypadku tak jest. Pytania zachęcają do odpowiedzi, do szczerych wspomnień, choć czasem pada "zabij mnie, panie Marcinie, ale nie pamiętam".
Wędrujemy przez całe życie pana Piotra, ale przede wszystkim czytamy fantastyczną opowieść o teatrze, o ludziach, którzy do tworzyli. Anegdoty, wspomnienia, role trzecioplanowe i niezapomniane kreacje.
Dla mnie zaskoczeniem była informacja o wieloletniej fascynacji motorami i o doskonałej, dorównującej Danielowi Olbrychskiemu umiejętności konnej jazdy.
Rodzina, rozjazdy, życie pomiędzy filmem, teatrem, kabaretem, radiem, dubbingiem i domem.
I niezwykła skromność, wręcz surowa ocena swoich dokonań, melancholia i dystans do życia.
W związku z powyższym kupiłam bilety do teatru na "Kolację dla głupca" . Dopiero na marzec, bo wcześniejsze spektakle wyprzedane. Naród garnie się do kultury, bo nawet pijaczki z Powiśla, którzy
"szczerzą gęby dziobate,
sieknięte wiślanym wiatrem,
gęby dziobate mówią mi: " Ate-
neum jest pięknym teatrem!"