Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...

Awatar użytkownika
klarysa
Zadomowiony
Posty: 7374
Rejestracja: 21 mar 2017, 7:23

Re: Rozmowy przy kawie (107)

Post autor: klarysa » 28 mar 2021, 14:22

O diecie dr D tak sobie czytałam. Popularna ostatnio wśród moich rówieśniczki z poprzedniej placówki. I to mnie skłoniło do szukania dodatkowych informacji. Oczywiście w sieci same superlatywy.
Justyna :heej:

"Słowa są jak klucze, tylko dobrze dobrane potrafią otworzyć czyjeś serce i umysł"

Rozczochrany...W domu i w zagrodzie cz.2 - aktualna

Rozczochrany...W domu i w zagrodzie cz.1

Za miedzą

Awatar użytkownika
klarysa
Zadomowiony
Posty: 7374
Rejestracja: 21 mar 2017, 7:23

Re: Rozmowy przy kawie (107)

Post autor: klarysa » 28 mar 2021, 14:35

Pati, czytałam o twoich sukcesach i silnej woli. Szacun.
Próbuję.
Justyna :heej:

"Słowa są jak klucze, tylko dobrze dobrane potrafią otworzyć czyjeś serce i umysł"

Rozczochrany...W domu i w zagrodzie cz.2 - aktualna

Rozczochrany...W domu i w zagrodzie cz.1

Za miedzą

Awatar użytkownika
trillum30
Zadomowiony
Posty: 1269
Rejestracja: 21 mar 2017, 10:27
Lokalizacja: podkarpacie

Re: Rozmowy przy kawie (107)

Post autor: trillum30 » 28 mar 2021, 15:08

Justynko nie wiem dopiero zakupiłam. Podobno pomaga na te słabości pocovidowe.
Nie wiem czy naprawdę ale spróbuję bo mam dość tych uciążliwych dolegliwości.

Łykam D3,K,Mg.Diet żadnych nigdy szczęśliwie nie potrzebowałam. Po zimie zawsze mam ze 3 kg więcej ale to szybko zrzucam wiosną.
Iwona

Awatar użytkownika
mariaewa
Zadomowiony
Posty: 10549
Rejestracja: 21 mar 2017, 8:56
Lokalizacja: DK 6

Re: Rozmowy przy kawie (107)

Post autor: mariaewa » 28 mar 2021, 15:17

klarysa pisze:
28 mar 2021, 14:22
O diecie dr D tak sobie czytałam. Popularna ostatnio wśród moich rówieśniczki z poprzedniej placówki. I to mnie skłoniło do szukania dodatkowych informacji. Oczywiście w sieci same superlatywy.
Justynko to jak z mężczyznami. Ten sam facet dla jednej nie do zaakceptowania a dla drugiej jak sen jaki złoty. Jola przecież czuje się na tej diecie dobrze i poleca. Małgosia też zachwycona. Nie ma reguły.
Sorry, ze wrzucę do jednego wora panie po 50 i starsze. To już nie jest dobry czas dla twarzy, piersi. Często po schudnięciu słyszymy, że wyglądamy na chore, smutne lub złe. Bo nos się wydłuża, kości policzkowe wychodzą, wory pod i nad oczami też. Szyja obwisa, tak zwane pogardle się majta, pogłębiają zmarszczki.
Tak, sylwetka wygląda świetnie.
Tak, mamy więcej energii, bo trawimy produkty lekkostrawne a i dźwigamy mniej na barkach. Weź 10 kg cukru i noś przez kilka dni. A potem odstaw. Będzie lżej, nie ma co. Stracimy mniej energii na noszenie dodatkowych kilogramów.
A ci, którzy chcą prawdziwego cudu ... zapraszam do obejrzenia strony Ullenki Kash, frutarianki, joginki, która twierdzi, że wyleczyła dietą swoje dziecko z autyzmu a jej przyjaciółka znana jako Surowa Ilona, joginka wydajaca dziwne dżwięki, :2smiech: biegająca kilka razy w miesiącu w maratonach, że je 2 małe owoce dziennie i "jakieś coś zielone" a gdy jest zajęta to czasami i kilka dni nie je wcale. Kto w to wierzy? To nie tydzień czy dwa a całe życie.
A wygląda nie jak trup i jakoś te maratony od lat biega.
Mnie bardziej martwi osteoporoza u takich malutkich myszek jak Ty, zatem ćwicz sobie przy ulubionej muzyczce zumbę czy rumbę,dalej pedałuj na świeżym powietrzu, buduj mięśnie i dostarczaj wapnia , wit D3. Jedz produkty o dobrym stosunku wapnia do fosforu, prawie zlikwiduj zdrowy chlebek razowy z fitynianami ograniczającymi przyswajanie wapnia, zjadaj 2 razy w tygodniu szprotki w oleju, nabiał, zielone warzywa i te strączkowe.
Zmianę żywienia zaczynamy od przypomnienia biologii, fizjologii na poziomie szkoły średniej. I sobie przypominamy, co je komórka, czym się karmi mózg, jakie mięśnie zanikają przy odchudzaniu, jak zachowuje się ten specyficzny mięsień -serce i wiele innych.
To ma być przyjemność a nie odliczanie, kiedy koniec. Bo końca nie będzie a będzie do końca. :2smiech:
I wtedy nie będzie naszej rubryki o dietach, gdzie co roku piszemy to samo, przytulamy zgubione kilogramy i znów je oddajemy do adopcji.

Awatar użytkownika
ewa1951
Zadomowiony
Posty: 513
Rejestracja: 15 wrz 2017, 18:45

Re: Rozmowy przy kawie (107)

Post autor: ewa1951 » 28 mar 2021, 17:20

Mesiu :serca: , zmiana sposobu odżywiania to jest to!
Tylko...wymaga to żelaznej konsekwencji i samozaparcia.

Ja z tych, co tyją na sam widok jedzenia. Całe życie walczyłam z nadwagą. Co jakiś czas kolejne "cudowne" diety odchudzające.Nawet kilkudniowe głodówki były. Chudłam, a potem znowu tyłam. I to nie to, że po diecie zaczynałam się obżerać. Nie, jadłam niedużo , jadłam w miarę normalnie, ale w skromnych ilościach. Kawa i herbata bez cukru, od kiedy wyrwałam się spod skrzydełek mamusi. Ciasta, cukierki, czekolady, bułeczki z masełkiem i szyneczką ...przez lata całe nie istniały w moim jadłospisie. Przez lata całe skrupulatne liczenie kalorii, obłęd, gehenna. I ...kolejne diety. Całe swoje dorosłe życie byłam głodna. Ale ...figura idealna. Do czasu. Potem znowu kilogramy leciały i wracałam do zestawu ciuchów 50+. Zaparłam się i kolejna dieta, pół roku i zeszło 35 kg. Euforia! Znowu 55 kg! Tylko...miałam już 55 lat i pozostały zwisy, na udach, tyłku, rękach, o facjacie nie mówiąc. Ale...obczytałam się i zmieniłam sposób odżywiania, już nigdy nie byłam głodna. Ale...zupki chudziutkie, mięska czy rybki gotowane lub na parze, prawie bez soli. Słodycze, oczywiście, be. Prawie bez pieczywa. Nawet sobie nie "krzywdowałam". Do czasu, gdy w wieku 62 lat złamałam rękę w nadgarstku, dość skomplikowane złamanie. Podczas rehabilitacji trafiłam na doktora, który nakazał wcinać do oporu m.in. galarety, a na mój protest, że utyję wydarł się "to tusza dla pani ważniejsza czy osteoporoza? z tuszą sobie paniusia poradzi, a osteoporoza to nie hop-siup".

Nauczyłam się robić upierdliwe galarety i zaczęłam jeść to, co gotowałam dla rodziny. Bez szaleństw, ale "normalne" zupy i drugie dania. Jaka rozkosz zjeść po latach prawdziwego schabowego czy mielonego czy kawałek szarlotki od czasu do czasu. Kilogramy, oczywiście, poszybowały, ale wyniki mam dobre i wreszcie przestałam się przejmować tuszą. Zwisy zniknęły, buzia się zaokrągliła, mogę nałożyć bluzkę bez rękawów, co z tego, że gruba ręka, ale zwisów pomarszczonej skóry nie ma. Wyzwoliłam się wreszcie z terroru szczupłej sylwetki, jestem już na emeryturze i "co komu do jemu a jemu do mi".

Pewnie, mogę wrócić do mojej diety, nie odchudzającej, ale dość restrykcyjnej. Tylko...po co mam się katować na stare lata. Jem co chcę, a waga stanęła na 85 kg i już nie rośnie. Widocznie tyle mam ważyć i już.
Pozdrawiam, Ewelina

Awatar użytkownika
ewa1951
Zadomowiony
Posty: 513
Rejestracja: 15 wrz 2017, 18:45

Re: Rozmowy przy kawie (107)

Post autor: ewa1951 » 28 mar 2021, 17:38

W uzupełnieniu:

- jeżeli jesteście młode i jeszcze "chce wam się chcieć" albo wyniki są nie takie, to jak najbardziej należy zmienić sposób odżywiania (byle nie dukany czy inne "cudowności"),
- z doświadczenia wiem, jakie tortury musi znosić kobieta w pracy, gdy nabędzie parę kilogramów, a już nie daj Boże, gdy pełni jakieś mniej czy bardziej reprezentacyjne stanowisko (pani kierownik czy pani dyrektor ma" święty obowiązek" wyglądać jak laska na wybiegu z nienaganną fryzurą i najnowszej mody manikiurem, i do tego znać przynajmniej 3 języki obce) - byle jaki szef byle czego może być tłusty, niedomyty, niechlujny, nie znać żadnego języka obcego, ale ...jemu wolno, bo jest mężczyzną. No więc, dla zachowania pozycji w pracy (a tym samym kasy dla rodziny) godzimy się z tym terrorem,
- no i jeszcze...geny. Są osoby zawsze szczupłe. Jedzą co chcą, ile chcą i im tyłki nie rosną. Są. Tylko pozazdrościć. Przykładem moja teściowa, całe życie chudzielec, 52-53 kg przy wzroście 165. Gdybym wam opisała, co ta kobieta je i w jakich ilościach, to spadłybyście z krzesła. Ale to już innym razem.
Pozdrawiam, Ewelina

Awatar użytkownika
Margolcia_K
Zadomowiony
Posty: 2053
Rejestracja: 21 mar 2017, 8:08
Lokalizacja: Puszcza Notecka nad Wartą

Re: Rozmowy przy kawie (107)

Post autor: Margolcia_K » 28 mar 2021, 19:26

Zgadzam się dziewczęta z Wami, że diety, to beeeee. Ale niestety, kiedy okazuje się, że ważycie 102 kg. przy wzroście 164 cm, i że nie możecie w sklepie kupić niczego w rozmiarze 52, bo. ...."no, takich rozmiarów, to nie prowadzimy", i gdy trudno jest wejść na stołeczek, żeby sięgnąć coś z półki, to ... coś trzeba zrobić. I gdy jeszcze okazuje się, że "wszystkie" naukowe diety, prowadzone przez długie lata, przez Was pod nadzorem dietetyków z Instytutu Żywienia, wzięły w łeb ... to trzeba wziąć sprawy w swoje ręce.
I przemyśleć sposób odżywiania.
Bo nie każdy organizm, na wszystko tak samo reaguje.
Mój źle reagował, tzn nie chudł przy używaniu normalnej, lekkostrawnej i niskokalorycznej diety, którą proponowała mi pani dietetyk.
No, to zaczęłam jeść po swojemu. Odstawiłam cukier, pieczywo wszelakie, mąkę, i wszystkie kompletne dania, nawet gotowane. Jadłam wszystko osobno. Jak gotowana ryba, to tylko ona. Jak kurczak, to wyłącznie kurczak. Jadłam po 5 do 6 razy dziennie male porcje. Jedynymi produktami złożonymi były owsianka na wodzie z odrobiną mleka i jogurt naturalny z płatkami żytnimi bez cukru. Owoce i warzywa jadłam bez wybierania. Winogron raczej nie. Tłuszcz tylko w postaci żółtego sera w niewielkich ilościach oraz sera białego tłustego, bo jednak witaminom A, D i K tłuszcz się należy. Mleko 1,5%. Oczywiście od czasu do czasu ryby. Nieraz gdy mnie dopadła konieczność, kawałek kiełbasy podwawelskiej. Jako taki cukierek.
W ciągu roku schudłam ponad 30 kg. Osiągnęłam 70kg
I tak przez rok. Teraz od 1,5 roku trochę wzbogaciłam dietę, ale niewiele. Zaczęłam ciut pojadać pieczywo. Mniej więcej 1kromkę, najczęściej razowego, lub żytniego. Ale dalej raczej nie kompletuję posiłków z różnych produktów. I nie jadam słodyczy, zup, mąki, smażonego, niczego w tłuszczu i mało produktów gotowanych.
Czuję się dobrze, włosy mi nie wypadają, paznokcie nie łamią. Fakt, coś mi tam wisi, tu i ówdzie, ale ja od lat nie noszę krótkich spodni ani bluzek na ramiączkach.
A co najważniejsze, nie boli mnie brzuch. Bo to było pierwotną przyczyną zmiany sposobu odżywiania. Samo sobie to załatwiłam, ten ból, gdy w szale nieopanowanego łakomstwa, pożarłam cały słoik dyni marynowanej za jednym przysiadem. Bo moja koleżanka robi tę dynię, po prostu obłędną.
No i załatwiłam się na amen. Przez tydzień mogłam jeść tylko kleik ryżowy. A po tygodniu okazało się, że spodnie są luźniejsze, a na wadze mnie o 5kg. No, to poszłam za ciosem, ale już na własnych zasadach.
A teraz tylko muszę pilnować, żeby nie przytyć. Ciągle ważę 70kg i już więcej nie chcę tracić, choć wg BMI ciągle mam nadwagę.
Pozdrawiam wszystkich i życzę udanego dnia!
Margolcia

Awatar użytkownika
survivor26
Administrator
Posty: 22128
Rejestracja: 06 mar 2017, 9:20
Lokalizacja: DLW

Re: Rozmowy przy kawie (107)

Post autor: survivor26 » 28 mar 2021, 20:16

Margolciu, też mi się zdaje, że dieta musi być bardziej spersonalizowany, niż te ogólne na nadwagę, bo i przyczyn nadwagi jest mnóstwo różnych. A Ty już nie chudnij, bo znikniesz, tak się wylaszczyłaś :lol2:

Awatar użytkownika
klarysa
Zadomowiony
Posty: 7374
Rejestracja: 21 mar 2017, 7:23

Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...

Post autor: klarysa » 28 mar 2021, 20:54

Dziewczyny-specjalistki, tak sobie myślę...
50+. Nie łykam żadnych witamin czy innych takich.
Wyniki ok. Staram się, by dieta też.
Jedyny mankament to za mało wody, ale zimą nie umiem.
Powinnam coś dodatkowo przyjmować?
Próbowałam z postem Dąbrowskiej, ale to chyba nie nie dla mnie albo nie ten czas.
Może lipiec/sierpień. Ciepłej, zapotrzebowanie mniejsze i warzyw zdecydowanie więcej. Tańsze i potencjalnie lepszej jakości, bo z lokalnych upraw.
Justyna :heej:

"Słowa są jak klucze, tylko dobrze dobrane potrafią otworzyć czyjeś serce i umysł"

Rozczochrany...W domu i w zagrodzie cz.2 - aktualna

Rozczochrany...W domu i w zagrodzie cz.1

Za miedzą

Awatar użytkownika
Mila
Zadomowiony
Posty: 14225
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:42
Lokalizacja: Mazowsze , Warszawa

Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...

Post autor: Mila » 28 mar 2021, 20:55

Justynko, ja łykam teraz tylko D3. Kilka razy w życiu chciałam sprawdzić jak u mnie z mikroelementami jest, ale zawsze słyszałam od lekarzy: "A po co pani?"

Awatar użytkownika
mariaewa
Zadomowiony
Posty: 10549
Rejestracja: 21 mar 2017, 8:56
Lokalizacja: DK 6

Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...

Post autor: mariaewa » 28 mar 2021, 20:57

Justynko cała populacja ma za mało D3 i magnezu. Ja łykam D3 +K2 i Magnez +B6. O dietach się nie wypowiadam. Każdy ma swój rozum i ponosi konsekwencje. Znam osoby, które po cudownych dietach uzdrawiających wciąż na coś zapadają. Ale zapewne nie wiążą jednego z drugim. Główny cel każdej diety to schudnąć. Jeśli uważasz, że musisz w ten sposób. Tu sporo dziewcząt propaguje. Zapytaj Basi jak się chorób pozbyła i ile waży po tej diecie, Małgosi, jaka odporna się zrobiła na różne choroby. I sama zdecyduj. Czasami lepsze wrogiem dobrego. Czasami człowiek w tańcu chudnie ale nie każdy i nie zawsze, że się posłużę tym tekstem.
A na co Tobie miałby pomóc ten post? Nie chorujesz, nie masz nadwagi...... Na zjadanie ton pryskanych warzyw, z których część ważnych witamin wydalasz, bo nie przyswajasz bez tłuszczu? Akurat A,D,E,K, które i tak najczęściej suplementujemy, bo mamy ich wciąż za mało.
Ludzie są różni.

Awatar użytkownika
survivor26
Administrator
Posty: 22128
Rejestracja: 06 mar 2017, 9:20
Lokalizacja: DLW

Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...

Post autor: survivor26 » 28 mar 2021, 20:58

Justyno, ja nie biorę żadnych witamin oprócz Urydyksenu, czyli miksu kwasu foliowego i witamin z grupy B, bo tak mi z wyników wychodzi, że powinnam. Na diecie odchudzającej nie jestem, ale z powodu cholesterolu i grożącej cukrzycy zmieniłam sposób żywienia na zalecany przez Mesię i po miesiącu czuję się lżejsza i pełniejsza energii, ale znam swój organizm i wiem, że nie lubi glutenu ani cukru. Chudnięcie tu jest efektem ubocznym, ale też pożądanym, bo mam do zgubienia jeszcze 7 kg, żeby organizm odciążyć. Osobiście uważam ekstremalne diety za szkodliwe, efekt jeśli jest to tymczasowy, skutki negatywne niekoniecznie widoczne od razu, spore. 10 lat temu skusiłam się na dietę Dukana - miałam szczęście, że sobie nie zaszkodziłam własną głupotą, schudłam 10 kg, po pół roku zaszłam w ciążę i spektakularnie przytyłam 30 parę kilo, z czego połowę do 3 miesiąca ciąży. toteż osobiście uważam, że panie powyżej 40tki powinny po prostu jeść w miarę lekko i różnorodnie, dla zdrowotności psychicznej od czasu do casu przegryzając czekoladką ;)

Awatar użytkownika
klarysa
Zadomowiony
Posty: 7374
Rejestracja: 21 mar 2017, 7:23

Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...

Post autor: klarysa » 28 mar 2021, 21:01

Mesiu dziękuję. Poniał wsio. Zakupię stosowny zestaw, będę piła wodę i dalej ograniczała cukier. Zgubić mogłabym, ale nie muszę. Taka prawda. To bardziej moje fiksy. Kochana jesteś😘.
Justyna :heej:

"Słowa są jak klucze, tylko dobrze dobrane potrafią otworzyć czyjeś serce i umysł"

Rozczochrany...W domu i w zagrodzie cz.2 - aktualna

Rozczochrany...W domu i w zagrodzie cz.1

Za miedzą

Awatar użytkownika
MaGorzatka
Zadomowiony
Posty: 4908
Rejestracja: 08 mar 2017, 16:33
Lokalizacja: Pomorze Środkowe

Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...

Post autor: MaGorzatka » 28 mar 2021, 23:39

Marioewo - z tą moją odpornością na choroby to chyba jednak nie jest tak źle, bo przecież po czasie się okazało, że nie miałam jednak (na szczęście!) żadnej choroby tylko zatrucie. A dwutygodniowy pobyt w oddziale covid i bezobjawowe przebycie zarazy mimo strasznej kondycji neurologicznej też chyba o czymś świadczy.

Postem Dąbrowskiej nie jestem wcale zachwycona, bo to jedzenie jest niesmaczne i nudne, ale wiem że ten post pozwolił mi w kilku etapach zrzucić gromadzone latami nadmiarowe kilogramy i uciec przed cukrzycą (lub chociaż ją trochę odwlec).
Dlatego powtarzam go co jakiś czas, żeby utrzymać osiągniętą wagę, a pomiędzy postami dobre nawyki żywieniowe - zgodne z założeniami diety cukrzycowej.

Basiu - gadają ludzie, że pełny post zalecany jest tylko osobom z poważnymi chorobami. Nieraz trzeba go jednak kilkakrotnie powtórzyć, żeby było widać uzdrawiające efekty, bo 6 tygodni reżimu nie naprawi tego, co się psuło przez 30 lat.

Nigdy bym się nie porwala na cały, 6-tygodniowy post, bo to dla mnie hardcore. Robię 2-3 tygodni, a potem stale raz w tygodniu dzień "przypominajkowy".

Tydzień czy dwa detoksu na warzywach to chyba nie jest nic złego i nie zagraża niedoborami. Ale nie są to też żadne cuda i dobrze mieć tego świadomość. Bo ważniejsze jest chyba, co jemy i jaki tryb życia prowadzimy "pomiędzy".

W środę skończymy właśnie oboje z mężem drugi tydzień takiego detoksu i od czwartku zaczniemy wychodzenie.
Czujemy się bardzo dobrze, zapieprzamy w ogrodzie, jeździmy na jogę - energii nie brakuje. Na wiosnę jak znalazł.
90638.gif
Pozdrawiam wszystkich :serducho:

Awatar użytkownika
Jolka
Zadomowiony
Posty: 7221
Rejestracja: 05 lis 2019, 11:12
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...

Post autor: Jolka » 29 mar 2021, 12:17

Dopiero dzisiaj przeczytałam Wasze przemyślenia co do diety.
Ja przez całe życie byłam wrogiem wszelkich diet, co nie zmienia faktu, że nie należę do tych co jedzą ile chcą i co chcą i są szczupli.
Zawsze musiałam kierować się rozsądkiem, do menopauzy zawsze zimą łapałam plus trzy kilogramy a wiosną gubiłam.
Wagi musiałam pilnować bo ortopeda w wieku 24 lat powiedział że nie wolno mi przytyć ze względu na staw biodrowy z którym po porodzie zaczęły się problemy.
Dla mnie chudnięcie i jedyna sensowna metoda to było zwiększenie dawki ruchu.
Dietę Dąbrowskiej zaleciła lekarz mężowi w czasie wizyty pogotowia.
Ja stosowałam ją dwa razy, chociaż nie byłam przekonana co do jej słuszności, zawsze bałam się negatywnych skutków diet jednostronnych. Bardziej interesowało mnie oczyszczenie organizmu niż schudnięcie.
Bałam się skutków niedoborów pokarmowych na tak jednostronnej diecie.
Do zastosowania jej przekonała mnie dopiero praca biologa komórkowego Japończyka Yoshinori Ohsumi, dotycząca mechanizmów autofagii za którą otrzymał nagrodę Nobla w 2016 roku.
Zastosowałam na sobie, bo mąż powiedział, że jak u mnie będą efekty to on też spróbuję.
Ja jestem zadowolona z jej stosowania, ale po wyjściu przeszłam na dietę śródziemnomorską i jestem na niej do dziś.
Dieta pomaga zrzucić nadwagę, oczyścić organizm, jeśli jednak wrócimy do tradycyjnego polskiego odżywiania to nie ma cudów żeby nie przytyć.
Prosty rachunek to co zjesz ponad normę trzeba spalić, ale jak to zrobić jak praca siedząca, wszędzie autem bo czas się liczy, do tego tempo życia i stres.
Dodatkowo podjadanie robi złą robotę, często się nawet nie pamięta o ciasteczku, czy cukiereczku zjedzonym mimochodem.
Ja gdyby nie kijki i za chwilę rower, to po menopauzie, która ewidentnie zmieniła mi przemianę materii, miałabym efekt jojo.
Jeśli chodzi o zdrowie to zastanawiają mnie moje zatoki, dentysta i laryngolog twierdzą że to cud :lol2: nie wypowiadam się bo nie wiem.
S ma dużo gorzej bo z otyłością od leków hormonalnych rósł od dziecka, do tego jeszcze zajadanie stresu, waga całe życie na za wysokim poziomie.
Do tego brak ruchu przez osiem lat pracy poza domem, doprowadziło do sytuacji alarmowej, do tego brak silnej woli i żal było patrzeć jak się z tym szarpał .
Od dziesięciu lat leki na ciśnienie, trzy tabletki.
On wytrzymał 6 tygodni schudł 26 kg i uwolnił się od tabletek.
Jemu jest dużo trudniej bo zawsze lubił słodycze. Minął rok i ta jego waga nie jest łatwa do utrzymania, ale polubił lekkie jedzenie i jakoś sobie radzi.
Nie jest to jakiś straszny reżim przyrządzamy to, na co mamy wielki apetyt, o dziwo nie są to wcale potrawy ciężkie i tuczące a raczej lekka kuchnia z dużą ilością warzyw, rybami, czasem jakimś mięskiem, dużą ilością roślin strączkowych, płatków, owoców, orzechów i nasion.
Jak przesadzimy to waga idzie w górę, wtedy kijki w łapki albo rower między nogi i wio :-) nie ma lekko.
Jedyny minus tej diety to wypadanie włosów po niej, to fakt i to u wielu osób występuje, nie u wszystkich, ale odrastają.
Tyle że mi i mojej mamie całe życie włosy wypadają, najbardziej jak stres przez dłuższy okres czasu się utrzymuje.
U S niestety nadal podjadanie czasem mu przeszkadza, tak że cały czas ta waga jest w lekkim ruchu, ale nie chcę wrócić do starej wagi bo była dla niego bardzo dołująca i męcząca fizycznie.
Każdy musi sam dla siebie znaleźć optymalny sposób odżywiania, ja lubię dietę śródziemnomorską a post Dąbrowskiej dla mnie jest do przyjęcia.
Tyle że to nie jakiś cudowny sposób, po niej trzeba zmienić sposób odżywiania odpowiednio do wieku i schorzeń.
Jeśli na diecie śródziemnomorskie chudniecie się powoli, to po co wchodzić na bardziej restrykcyjną dietę.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Diety”