1 kg cukru
woda
spirytus
2 -3 cytryny
łebki kwiatowe zrywaliśmy na łąkach w maju kiedy trwały poszukiwania działki
w domu na stole wyściełanym białym ręcznikiem, wysypałam je i czekałam aż całe chodzące towarzystwo wejdzie mi na firanki;
jedna osoba wyłapuje z firanek małe istotki, a druga czyści główki (ominęłam to, ale tak jest w przepisie)
w dużym garnku zagotowałam ok litra wody tak żeby przykryło potem mniszek i wrzuciłam do wrzątku łebki, gotowałam 15 minut na wolniutkim gazie.
Wyłączyłam i stało do rana, rano odcedziłam łebki w gazie (najgorsza część) mocno wykręcając;
w wywarze rozpuściłam cukier doprowadzając do wrzenia, gdy przestygło dodałam sok z cytryn dla przełamania słodyczy; a gdy było całkiem zimne wymieszałam z duchem puszczy stopni 80 (koniecznie trzeba próbować
) i rozlałam w butelki. 
nie umiem wstawiać zdjęć bo bym pokazała jaki ładny kolor wychodzi,
przepisów jest masa , ale ja ten od kilku lat robię i nam odpowiada.
Ta nalewka życie mi uratowała w listopadzie gdy miałam covid. I innym też.
A może macie lepsze przepisy na majowy mniszek?